sobota, 25 października 2014

W miłos­nym ry­tuale roz­sta­nia na­wet naj­twar­dsze ser­ce za­mienia się w proszek.

Zbliżali się do siebie z każdym dniem, aż w końcu oficjalnie zostali parą. Ona starała się zapewnić prawdziwy dom dzieciakom. On wyrabiał sobie pozycję w drużynie, brylując na parkietach Plusligi. Coraz częściej żegnał się z kwadratem dla rezerwowych. Oboje wiedzieli jednak, że wraz z końcem roku szkolnego, Karolina wróci do Krakowa i tam zamieszka na stałe. Mimo to cieszyli się każdą wspólnie spędzoną chwilą. Próbowali stawiać czoła losowi, który wyjątkowo ich nie rozpieszczał.

I wonder if you'd miss me
When I'm gone
It's come to this, release me
I'll leave before the dawn


Siedziała w salonie przeglądając artykuły w internecie, podczas gdy on przygotowywał dla całej czwórki kolację. Jeden tytuł zwrócił jej uwagę. Przyglądając się Dawidowi odczytała go na głos.
-"Dawid Dryja pewniakiem w kadrze Antigi?"
-Co ty za bzdury czytasz, kochanie?- Młody środkowy doskonale spisuje się w drużynie vicemistrza Polski , czy w przyszłym sezonie zawojuje  kadrą narodową? - dokończyła z tajemniczym uśmiechem.- Ciągle sprawdzasz, czy czegoś o mnie napiszą? Dziewczyno, masz obsesją na moim punkcie! - podszedł do niej zaczął całować ją w szyję. -Dawid, chcę, żebyś coś wiedział. - dodała uwalniając się z jego mocnego uścisku. - Nawet gdybyś był na końcu świata i nie wiem, jak bardzo nienawidzilibyśmy się się, zawsze będę w ciebie wierzyć.  Jesteś wspaniałym siatkarzem i musisz być pewny swoich możliwości.. W każdym każdym momencie swojego życia życia będę trzymać za ciebie kciuki. To nigdy się nie zmieni.- Karolina, przecież to wiem i nigdy nie będę na końcu świata. Zawsze będę przy tobie, obiecuję. Objęła mocno jego szyję, chcąc, by ta chwila trwała wiecznie, by zawsze mogła mieć go przy sobie, w najtrudniejszych momentach życia.  Nie zauważyła kiedy dzieciaki weszły pokoju i również dołączyły do uścisku. Wiedziała, że własnie teraz czuje się w pełni szczęśliwa, mając ich wszystkich przy sobie. Pogładziła Olę po głowie, a Antka wzięła na ręce. Wszyscy sprawdzili, jak Dawid radzi sobie w kuchni. Z każdym dniem było coraz lepiej, już nie przypalał naleśników i nie dodawał zbyt dużo soli do zupy. Starał się, a ona wiedziała, że robił to dla nich.  

But, when the sun
Hits your eyes
Trought your window
There'll be nothing you can do. 

Kiedy zamykała ostatnią walizkę z rzeczami Antka, poczuła jego silne dłonie na biodrach. Czuła, że coś jest nie tak. Spojrzała w jego smutne oczy i usiadła na kanapie ciągnąc go za rękę.
- Musisz coś wiedzieć i to nie będzie dobra wiadomość.
Popatrzyła przestraszona na ukochanego zapychając głowę czarnymi scenariuszami. Przerobiła już wszystkie możliwości: chorobę, rozstanie, kontakty z mafią. Wszystkie te historie przyprawiały ją o drżenie rąk. Widząc to, Dawid chwycił mocno jej dłonie i patrząc prosto w oczy łagodził cały wewnętrzny ból. Robiła dobrą minę do złej gry. Uśmiechnęła się i zdobyła na żart.
- Karolina ja też wyjeżdżam. - powiedział poważnie.
- No przecież wiem, głuptasie. Masz zgrupowanie w Spale, będę musiała podzielić się tobą ze Stefanem.
- Karolinko, posłuchaj - starał się mówić tak, aby nie sprawiło jej to najmniejszego bólu. - nie chodzi o kadrę. Podpisałem dwuletni kontrakt z klubem w Trentino. wyjeżdżam zaraz po sezonie reprezentacyjnym.
Zmilkła na chwilę, by poukładać sobie to wszystko w głowie. Rozważyła wzystkie za i przeciw. Wyobraziła sobie dni z dala od Dawida, jej serce pękło na pół. Nie dała po sobie tego poznać. Panowanie nad emocjami to jedna z cech, którą posiadła podczas opieki nad dziećmi.
- Czyli będziemy spotykać się rzadziej, niż planowaliśmy? - spytała niepewnie.
- Karolina, możesz pojechać tam ze mną, zamieszkamy razem, bez problemu znajdziesz pracę, damy radę.
Stała sparaliżowana w jednym miejscu. Nagle cały plan, który układała od kilku miesięcy mógł lec w gruzach. Miała wrócić do Krakowa, zamieszkać u rodziców i razem z nimi wychowywać dzieci siostry. Miała tam skończyć studia i zastąpić go na stanowisku. Wszystko było idealnie zaplanowane, on też doskonale o tym wiedział.
- Twoi rodzice poradzą sobie z dzieciakami, a my będziemy ich często odwiedzali.
Popatrzyła na niego z żalem. Do tej pory była pewna, że ją rozumie i wspiera. Kochała go całym sercem i teraz on to serce ranił bardziej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. 
- Dawid, przepraszam, ale muszę zostać. Muszę być tu z dzieciakami.
- Okej, rozumiem. - powiedział ze smutkiem. Widziała żal w jego oczach. Żal połączony z tęsknotą.
Tak naprawdę już za nią tęsknił. Mimo to rozumiał jej decyzję. Wierzył, że przetrwają, przecież prawdziwa miłość przetrwa wszystko. Znał wiele związków na odległość, może nie były idealne, ale miłość płonęła.
Obiecali sobie, że będą się odwiedzać, że nie pozwolą na to, żeby to, co razem budowali rozpadło się przez kilometry. Po zakończonym sezonie reprezentacyjnym nadszedł w końcu dzień rozstania. Stojąc na przeciw siebie na parkingu, nie potrafili wydobyć z siebie ani słowa. Upajali się wspólną ciszą. Utonęła w jego ramionach po raz ostatni zaciągając się wonią jego perfum.
- Pamiętasz, co ci powiedziałam? - patrzył na nią pytająco, nie mogąc sobie przypomnieć o co chodzi. - Choćby nie wiem co się działo i gdziekolwiek na świecie byś był, ja nigdy nie przestanę w ciebie wierzyć. Pamiętaj o tym.
Wspinając się na palce namiętnie pocałowała go w usta. Objął ją jeszcze mocniej niż poprzednio.
Chciał zabrać ją ze sobą, codziennie rano patrzeć jak uśmiecha się przez sen, czuć jej zapach na poduszce, wysłuchiwać jej skarg na wieczne korki i za wysokie buty, widzieć jak tańczy i się śmieje. Wiele dałby, żeby jeszcze raz usłyszeć jak śpiewa w małym rzeszowskim klubie.
A ona? Ona chciałaby mieć go tylko dla siebie. Patrzeć na inne kobiety, które pożerają go wzrokiem i podchodzić do niego bezceremonialnie wpijając się w jego usta. Witać go świeżą kawą o poranku i obserwować jak biega po mieszkaniu pokrzykując co chwila, że jest spóźniony. Chciałaby poczuć się jak wtedy, gdy po skończonym treningu podchodził do niej i wtulając się w jej szyję całował każdy jej centymetr. Oboje chcieli jeszcze raz pokłócić się o jakąś głupotę i po jakimś czasie o niej zapomnieć, bo każde było zbyt uparte, żeby ustąpić.
- Zadzwoń, jak dojedziesz. - powiedziała czując, że za chwilę wybuchnie płaczem.
Gdy odjechał, obserwowała samochód, dopóki nie zniknął za zakrętem. Nie potrafiła pogodzić się z tym, że Dawid będzie kilka tysięcy kilometrów stąd. Wróciła do domu, czując, że za chwilę lunie deszcz. Spotkała w kuchni rodziców, którzy cały czas patrzyli na nich przez okno.
- To fajny chłopak, na pewno wam się uda. - usłyszała od taty.
- Mam nadzieję. - powiedziała cicho i poszła do swojego pokoju.  
___________________
Na przekór wszystkim, którzy zasnęli jesienią i nie dodają nic.
Jeszcze jeden może dwa rozdziały i koniec, chyba wolę pisać do szuflady.

piątek, 29 sierpnia 2014

Zwolnijmy krok, wiesz już nie boli...

Wieczorem stawił się pod jej drzwiami, długo wahał się, zanim nacisnął dzwonek. Po chwili zza drzwi wyłoniła się para dziarskich oczu. Buzia Oli rozpromieniła się na jego widok.
- Jest Karolina?
- Uczy się.
- A mogę wejść? - spytał stojąc przy nadal lekko uchylonych drzwiach. Dziewczynka szybko otworzyła je szeroko i weszła w głąb mieszkania.
- Karolina!!! - krzyknęła głośno.
Jej opiekunka wybiegła szybko ze swojej sypialni zaalarmowana wrzaskiem.
- Jezus, Maria, co się stało?
- Gościa masz. - odparła obojętnie i poszła do swojego pokoju.
- Czego chcesz? - zwróciła się do siatkarza.
- Przepraszam. - powiedział wręczając jej bukiet tulipanów. - Naprawdę nie miałem tego na myśli. Zawsze palnę coś bez zastanowienia.
-Wejdź, nie stójmy w przedpokoju. Białe tulipany to zdecydowanie lepszy wybór. - odparła wstawiając kwiaty do wazonu. - Moje ulubione.
- Zapamiętam. Nadal jesteś na mnie zła?
- Dawid!!! - krzyknął Antek wybiegając z pokoju i rzucając się na szyją gościa.
- Cześć mały!
- Dzisiaj pójdziemy na lody, tak?
- Dziś jest za zimno, ale za parę dni pójdziemy na pewno.
- Antoś, daj nam porozmawiać, dobrze? Weź ciastka i idź do Oli na bajkę. - powiedziała kładąc dłoń na ramieniu i wyprowadzając go z kuchni.
- A będziecie się całować?
- Antek, co ci przyszło do głowy?
- No co, wszyscy dorośli się całują.
Zamknęła drzwi za chłopcem i wróciła do kuchni, gdzie z rozbawioną miną czekał na nią gość.
- Przepraszam, ale nie mam dla ciebie zbyt wiele czasu
- Jesteś aż tak zła na mnie?
- Dziś sobota, mam występ w knajpie.
- Odwiozę cię.
- Mam własny samochód.
- Ale przed występem pijesz szklankę na chwilę.- zamilkła na chwilę. Jak zwykle miał rację.
- W takim razie słucham.
- Chciałbym cię przeprosić, głupio wyszło.
- Rzeczywiście, głupio.
- Naprawdę nie miałem na myśli tego, że jesteś łatwa. To jakoś samo wyszło. Naprawdę nie chcę, żeby między nami były nieczyste sytuacje.
Popatrzyła przenikliwie w jego oczy. Wiedziała, że nie kłamał i nie miał złych intencji.
- Ciekawe, co by było, gdybyś trafił na kobietę, która nie potraktowałaby tego jako głupi żart. Muszę wybrać sukienkę, zrobisz kolację dzieciakom?
 Kamień spadł mu z serca. Z każdym kolejnym spotkaniem odkrywał, jak bardzo Karolina jest niesamowita. Zrobił tosty dzieciom i doradził jej czerwoną sukienkę, która wyglądała idealnie i działała na każdego faceta. Kiedy byli w knajpie patrzył podejrzliwie na wszystkich mężczyzn wpatrujących się w Karolinę.
- Nie patrz tak na nich, to ty wybrałeś tę nieprzyzwoitą sukienkę.- powiedziała dopijając whisky i kierując się w stronę pianina. Po skończonym występie wsiedli do jego samochodu i powoli odjechali sprzed kawiarni.
- Opowiesz mi coś o sobie? - zapytał niepewnie.
- A co chcesz wiedzieć?
- Wszystko. Co robisz poza śpiewaniem, skąd jesteś, czy masz psa, kota, jakieś rodzeństwo?
- Dobra, po kolei. Poza śpiewaniem studiuję.
- Co studiujesz?
- Finanse na politechnice.
- To musi być nudne.
- Wcale nie. Zawsze interesowałam się liczbami.
- Liczbami. Fajnie. - powiedział ledwo powstrzymując śmiech.
- Nie śmiej się ze mnie. Liczyłam wszystko, lalki, kropki na kołdrze, krawaty taty, buty mamy, wszystko.
- Dobra, kolejne pytanie.
- No, to wracając do tematu, jestem z Krakowa, tam rodzice prowadzą ekskluzywny hotel, wiesz zbiegowisko snobów, nudy. musiałam się stamtąd wymknąć i wylądowałam w Rzeszowie. No, kota poznałeś, a rodzeństwa nie mam.
- Czyli rozpieszczona jedynaczka. - zaśmiał się.
- Już nie mam. Moja siostra zginęła w wypadku kilka miesięcy temu. Wracała z mężem z Krakowa. To jej dzieci. Zostały zupełnie same, musiałam się nimi zająć.
- Przepraszam, nie miałem pojęcia.- powiedział parkując samochód pod kamienicą i chwytając ją za rękę.
- Nie przepraszaj. - zamilkli na chwilę. - Byliśmy wtedy u rodziców. Ja miałam wakacje, ona i Robert urlop. Musieli wracać wcześniej. Razem postanowiliśmy, że dzieciaki zostaną dłużej i przyjadą do Rzeszowa ze mną. - jej dłonie zaczęły drżeć, a z oczu popłynęły łzy.
- Karolina, nie musisz mi tego mówić, jeśli nie chcesz. - odparł mocniej ściskając jej dłoń.
- Jakiś tir przewrócił się na ich auto przy zjeździe z autostrady. Kaśka zginęła na miejscu, a Robert... Czuwałam przy jego łóżko przez dwa dni, potem patrzyłam, jak go reanimują. Stałam tam i tylko patrzyłam. Rozumiesz? Byłam tam i nic nie mogłam zrobić.
- Nie płacz, to nie twoja wina.
- Ale ja chciałam mu pomóc. Bezczynnie stałam i obserwowałam jak  mąż mojej siostry i najlepszy kumpel umiera. Tyle razy mnie krył po imprezach, załatwiał fajki, był jak starszy brat.
Dawid widząc, w jakim jest stanie wysiadł z auta i przeszedł na jej stronę. Otworzył drzwi pasażera i uklęknął przed nią.
- Karolina, spójrz na mnie. - jej dwoje zielonych oczu powędrowały w stronę jego twarzy. - wiesz, że nic nie mogłaś zrobić. Opiekujesz się ich dziećmi i to jest wspaniałe. Podziwiam cię za to, że potrafiłaś z tego podnieść. Jesteś niesamowita, silna. Niewiele osób zgodziłoby się na taki układ. Opieka nad dwójką dzieci to nie lada wyczyn. - otulił jej twarz dłonią. Kiedy wysiadła z auta objęła szyję Dawida. Piekielnie wysokie szpilki pozwalały jej oprzeć głowę jego na ramieniu.
- Jesteś pierwszą osobą, której o tym opowiedziałam. Dzięki, że jesteś. Zupełnie różnisz się od innych.
- To komplement?
- Zdecydowanie tak. - powiedziała ciągnąc go za rękę. - Chodźmy na górę, teraz ty opowiesz mi coś o sobie.
Kiedy weszli do mieszkania Antoś wybiegł im na powitanie. Zatrzymał się na chwilę widząc czerwone oczy Karoliny.
- Dlaczego płakałaś? - spytał poważnie.
Uklęknęła przed chłopcem ściskając jego ramiona.
- Nie płakałam, mam alergię na perfumy Dawida. Musimy kupić mu nowe. - uśmiechnęła się i puściła oko do gościa. - A dlaczego ty nie jesteś jeszcze w łóżku? Zmykaj.
Chłopiec poczłapał do swojego pokoju, a ona i Dawid weszli do kuchni.
- No, to teraz ty powiedz czym się zajmujesz.
- Jestem siatkarzem.
- Naprawdę? Tak zawodowo?
- Tak, gram w Resovii.
- Mój Boże, pewnie wszyscy cię tu znają, a ja znów spalam się ze wstydu, bo o siatkówce nie wiem zupełnie nic.
- Daj spokój, to że mieszkasz w najbardziej siatkarskim mieście w Polsce nie znaczy, że masz znać wszystkich siatkarzy.
- Też wychodzę z tego założenia i nie znam żadnego.
Śmiech obojga przerwał sygnał nadchodzącego smsa. Dawid odczytał go szybko i popatrzył na Karolinę.
- Muszę już iść.
- Kobieta? - zapytała.
Mimo, że zrobiła to zupełnie obojętnie usłyszał zawód w jej głosie.
- Nie, lokator. Nie wziął ze sobą kluczy.
- Idź, przecież nie będę płakać. Tylko nie hałasuj zbytnio w przedpokoju. Dzieciaki śpią. - wstała od stołu i pierwsza znalazła się przy drzwiach wejściowych. Przyglądała się, jak zakłada kurtkę i uśmiechnęła się, gdy nie mógł sobie poradzić sobie z zamkiem.
- Dobrej nocy. - powiedziała, kiedy stał gotowy do wyjścia. Podszedł do niej i jak przy jego pierwszej wizycie, objął ją w talii, przyciągnął do siebie i wpił się w jej usta. Nie protestowała, odwzajemniła jego długi i czuły pocałunek.
- Czemu miało to służyć? - zapytała, gdy oderwał od niej swoje wargi.
- No co, przecież wszyscy dorośli się całują. - powiedział jeszcze raz zachłannie smakując jej ust.
__________________________________
to wszystko jest coraz bardziej gówniane. Spaliłam wszystko.
dobra, jak już to skończę, doprowadzę do epilogu zapraszam tu
samotni-w-milosci.blogspot.com

piątek, 25 lipca 2014

Please don't see just a boy caught up in dreams and fantasies...

Zadzwonił szybciej, niż się spodziewała. Kiedy usłyszała jego wesoły głos w słuchawce, je twarz oblała się rumieńcem.
- Wiesz, tak właściwie, powinnam być na ciebie wkurzona.
- Powinnaś być, ale nie jesteś.
- Tego nie powiedziałam.
- Ale to dało się wywnioskować.
- I to jest właśnie twój największy problem. Wyciągasz zbyt daleko idące wnioski.
- nie uważam tego za problem, ale wiesz, może masz rajcę. Nie mówmy już o tym . To co kawa, czy może kino, spacer. Wybieraj.
- Po południu będę z dzieciakami w parku. Możesz się zjawić. Na razie, muszę kończyć. Pa.
- Do zobaczenia!

Jeszcze nigdy tak długo nie wybierała ubrań na zwykły spacer. Przekopała całą szafę, by stwierdzić, że nie ma się w co ubrać.
- Karolina, szybko bo się ściemni. - usłyszała od Antka, który już dawno założył swoją kurtkę i stał w przedpokoju z siostrą obserwując jej poczynania.
-Weź zwykłą koszulę i rurki, na nogi brązowe buty, włosy rozpuść, załóż jasny płaszcz. Jeśli naprawdę mu zależy, i tak powie, że ładnie wyglądasz. Czekamy na dole.
Popatrzyła ze zdziwieniem na Olę, która właśnie zamykała drzwi. Skąd te dzieci tyle wiedzą? Mimo wszystko poszła za radą dziewczynki. Przed domem dzieciaki umierały z nudy. Cała trójka szybko pobiegła do parku, gdzie Antek z Olą szalały na placu zabaw, a Karolina wygodnie siedząc na ławce łapała ostatnie tak ciepłe i przyjemne promienie słońca w tym roku. Zupełnie zapomniała o Dawidzie, więc omal nie spadła z ławki, gdy usłyszała za sobą " hej piękna!". Jej towarzysz szybko zajął miejsce obok niej i pocałował w policzek.
- Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję.
- To co może jakaś kawa?
- Jest jedna, a właściwie dwie małe przeszkody, które musisz pokonać, żeby gdziekolwiek mnie wyciągnąć. - powiedziała wskazując na dzieci, które gdy zobaczyły Dawida zajęły huśtawkę i bacznie mu się przyglądały. Zanim Karolina zdążyła się zorientować, był już obok nich i z nimi rozmawiał. Widziała, że nie idzie mu to za dobrze, więc puściła oczko do Oli, aby dziewczynka mogła czuć się pewniej. Po pół godzinie, dzieciaki bawiły się z Dawidem, jak szalone. Były radosne, jak wtedy, gdy przychodziły tu ze swoimi rodzicami. W jednej chwili do Karoliny wróciły wspomnienia sprzed kilku miesięcy. Radość, która w jeden dzień zamieniła się w horror.
- Chodź, idziemy z Dawidem na lody! - zawołał Antek mocno ciągnąc ją za rękę. - no chodź, musimy ich dogonić.
Złapała mocniej dłoń chłopca i pobiegli w stronę pozostałej dwójki. Kiedy zrównała swój krok z Dawidem, spojrzała na jego twarz. Znów wyrażała zwycięstwo. Zaśmiała się pod nosem. Gdy tylko dzieci ich wyprzedziły, złapał ją w talii i stanowczym ruchem przyciągnął do siebie. Popatrzył jej prosto w oczy, na chwilę spoważniała.
- Ładnie się tak z kogoś śmiać?
- Wcale się z ciebie nie śmiałam.
- Dobra, dobra, ja już swoje wiem. Czeka cię za to surowa kara.
- Hoho. Mam się bać? - zapytała ledwo powstrzymując śmiech.
W milczeniu nastawił policzek i wskazał go palcem czekając na pocałunek. Lekko go musnęła i szybko uwolniła się z uścisku. Stał przez chwilę oszołomiony. Po chwili dogonił ją i w milczeniu szli ramię w ramię.
- Dziękuję, już dawno dzieciaki nie miały tyle radochy.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - powiedział chwytając ją za rękę.
- Poczekaj, nie rozpędzaj się tak, mam do ciebie kilka pytań.
- Pytaj śmiało, słońce.
- Dlaczego tak się zachowujesz? Skąd wiesz, że nie mam nikogo?
- Myślę, że gdybyś kogoś miała nie angażowałabyś się tak w opiekę nad dziećmi.
- Nie pomyślałeś, że mogę być z ich ojcem?
-Sama powiedziałaś, że Ola nie jest twoją córką, one nie zwracają się do ciebie "mamo", a poza tym w przedpokoju wisiało zdjęcie pełnej, szczęśliwej rodziny i ciebie tam nie było.
Zamilkła na chwilę. Dobrze kombinował i nie poddawał się ani na chwilę.
- Musisz też wiedzieć, że nie zachowujesz się, jak kobieta w stałym związku.
- Czyli jak?
- Pozwalasz ze sobą flirtować.
- Kobiety w stałych związkach nie flirtują?
- Oczywiście, że flirtują, ale nie w taki sposób.
- Poczekaj, czy ty właśnie stwierdziłeś, że jestem łatwa?
- Teraz to ty wyciągasz zbyt daleko idące wnioski, kochanie.
- Nie mów do mnie kochanie! - powiedziała podbiegając do dzieci.
- Zaczekaj nie to chciałem powiedzieć.
- Ale to pomyślałeś. - odpowiedziała spokojnie, poprawiając Karolowi kurtkę.
- Karolina, uspokój się.
- Ja jestem spokojna.Ola, Antoś, pożegnajcie się z Dawidem, z dzisiejszych lodów nici.
- Ale... - zaczęły marudzić dzieci.
-Bez dyskusji. Wracamy do domu.

Wiedział, że nie będzie z nią łatwo, ale obiecał sobie, że umówi się z nią na randkę. Jeszcze tego samego dnia, zamówił ogromny bukiet czerwonych róż i wysłał pod jej adres. Do kwiatów dołączył bilecik z przeprosinami. Starał się
Czekał na jej ruch, na choćby najmniejszą wiadomość od niej. Był pewien, że prędzej, czy później się odezwie. Zerkał na telefon średnio pięć razy na minutę.
- Stary, co ty masz z tym telefonem? - powiedział Buszek, który od kilku minut chciał nawiązać jakąkolwiek rozmowę z Dawidem.
- Nie, nic. Co mówiłeś?
- Nic ważnego. Mów, o co chodzi z tą dziewczyną?
- Jaką dziewczyną? - zapytał próbując przypomnieć sobie moment, w którym mu o niej powiedział.
- Za cholerę nie da się z tobą dogadać, co 10 sekund sprawdzasz telefon i jesteś myślami daleko stąd. Coś musi być na rzeczy. - wyrecytował siatkarz.
- Daj spokój, dobra.
- Przecież widzę. Jaka ona jest?
- Idealna.
- Tylko tyle? Brunetka, blondynka, gruba, chuda?
- Blondynka, długie nogi, zielone oczy, piękna, inteligentna, ładnie śpiewa.
- Ooo, śpiewa. - powiedział Rafał wyraźnie rozbawiony.
Po chwili w skrzynce odbiorczej Dawida pojawił się nowy sms.
- No i co ci napisała?
- Że nie lubi czerwonych róż.
- Kupiłeś jej kwiaty? No, no Dryja  nie poznaję.
- Musiałem ją przeprosić.
- Za co?
- Za to że jestem idiotą.
- Dobra, idź do niej. Kup inne kwiaty, białe tulipany powinny być okej. Weź dobre wino i przeproś ją. Nie wysyłaj kwiatów, powiedz jej to prosto w oczy. Lecę, powodzenia stary.
Uścisnął dłoń Dawida i wyszedł z knajpy wyraźnie nie pocieszony. Nie udało mu się wypić kawy, której tak potrzebował...
______________________________________
wiem, że do dupy. wrzucam na szybko bo wakacje, a poza tym nie wytrzymuję psychicznie. 
tak, poprawna pisownia mnie nie lubi to też wiem.

wtorek, 1 lipca 2014

Miłość nie uchro­ni cię od przeznaczenia.

Wierzysz w przeznaczenie? W coś nieuniknionego, w mechanizm który sprawia, że wydarzenia niemożliwe do przewidzenia kończą się z takim, a nie innym skutkiem? W coś, co daje ci nadzieję, że warto żyć dla Tej Jedynej. Ale co będzie kiedy ją spotkasz? Nadal będziesz na nie liczył? Czy może weźmiesz w końcu życie w swoje ręce i zawalczysz o nią? Zawalczysz o swoją miłość, szczęście…

Kiedy wstał od baru w oczy rzuciła mu się kartka leżąca pod jego nogami. Schylił się, by ją podnieść i bardzo się zdziwił, gdy okazała się ona legitymacją szkolną. Mała dziewczynka z warkoczykami uśmiechała się ze zdjęcia. Zdecydowanie nie była to Karolina. Nie wskazywało na to ani nazwisko, , ani tym bardziej żadna z dat. Na dokumencie widniał napis „Aleksandra Prucnal”. Czuł jednak, że karteczka ma związek z Karoliną, więc poszedł pod wskazany na legitymacji adres. Po 10 minutach był na miejscu. Osiedle dwie ulice od jego mieszkania było oazą spokoju i życia rodzinnego. Nie miał pojęcia, że takie miejsce jest w Rzeszowie. Wdrapał się na 3 piętro i zapukał  do drzwi z numerem 12. Otworzył mu mały chłopiec 6-7 lat, który zmierzył go wzrokiem od stóp do głów.
- Cześć, ja do Karoliny, zastałem ją?
Zanim mały wydusił z siebie jakiekolwiek słowo, za jego plecami stanęła ona. Miała na sobie tę samą czarną sukienkę, ale okryta była grubym brązowym swetrem, a na rękach trzymała dużego kota. Była zaskoczona jego widokiem , zaprosiła go jednak do środka i poczęstowała herbatą. Siedząc przy stole i czekając na napój obserwował dwoje brzdąców, bacznie śledzących każdy jego ruch. Do chłopca dołączyła dziewczynka, najprawdopodobniej ta z legitymacji. Oparci łokciami o stół nie spuszczali oczu z gościa. Każda próba nawiązania z nimi rozmowy kończyła się fiaskiem. Nie zamierzali odezwać się do niego ani słowem.
- Ola, Antek, ząbki i spać. Późno już. – powiedziała Karolina stawiając przed Dawidem dwa kubki gorącej herbaty.
Dzieciaki nie kryjąc swojego niezadowolenia poczłapały do przedpokoju i zniknęły za drzwiami.
- Przepraszam, nigdy się tak nie zachowują, nie wiem, co w nie wstąpiło.
- Nie ma spawy. Nie pobiły mnie, nie pogryzły. Żyję, jest dobrze. – powiedział z uśmiechem.
- Dobrze, to cię tu sprowadza i jak tu trafiłeś? Mam nadzieję, że nie śledziłeś mnie?
Oboje głośno się zaśmiali. Dawid wyjął z kieszeni marynarki legitymację szkolną i pokazał ją Karolinie. Kiedy sięgnęła po nią, on szybko cofnął rękę.
- Poczekaj, nie tak szybko. Nie jestem osobą bezinteresowną.
- Za to szczerą do bólu. Czego chcesz? Randka nie wchodzi w grę. Mam na głowię dwójkę dzieci.
- Spokojnie, na początek twój numer wystarczy. – uśmiechnął się słodko.
- Wiesz, że aby ci go dać musiałabym złamać kilka swoich zasad.
- Jesteś odważną dziewczyną, a zasady są po to, żeby je łamać.
- No nie wiem, nie wiem.
- W przeciwnym razie będę musiał użyć siły.
- Jakoś się nie boję. Mam w domu dwa potwory, które są w stanie powalić nawet takiego faceta, jak ty. – powiedziała prezentując szereg białych zębów.
- No dobrze, skoro nie chcesz – dodał chowając legitymację i zbierając się do wyjścia – będę musiał nachodzić cię do tej pory, aż łaskawie odkryjesz przede mną te dziewięć cyfr, które tak chronisz. Do tej pory Ola, niestety będzie musiała radzić sobie bez swojego dowodu tożsamości.
- Dobra, poczekaj.
Podyktowała mu swój numer telefonu, a on z miną zwycięzcy podał jej legitymację.
- I co , chyba nie bolało? A tak swoją drogą, po co nosisz ze sobą legitymację szkolną swojej córki?
- Zawieruszyła się, a Ola nie jest moja córką. W każdym bądź razie dziękuję za fatygę. Już się chyba zbierałeś, prawda?  
- Tak, już wychodzę. Tam, tak? – powiedział wskazując drzwi wejściowe.
- Odprowadzę cię.
Podeszli do wyjścia, Karolina otworzyła drzwi wejściowe i uśmiechnęła się szeroko. Dawid szybko objął ją w pasie i wpił się w jej usta.
- Zadzwonię. – powiedział wychodząc z mieszkania.
Zanim Karolina doszła do siebie po pocałunku, Dawid zniknął na schodach. W pierwszej chwili chciała rzucić się za nim i dać mu w twarz, jednak potem stwierdziła, że pocałunek był całkiem przyjemny.
___________________________________

no i jest. trochę takie lanie wody, ale nie będę wciskać smutów, wakacje są. (nie poznaję siebie :o)
jak Wam się podoba wygląd bloga? Ja jestem dumna, co Wy na to powiecie? :*  
Ściskam mocno <3

piątek, 27 czerwca 2014

W oczy mi patrz zamiast w księżyc...

Prolog

Siedziała samotnie przy barze spokojnie sącząc whisky. Miała na sobie krótką czarną sukienkę i piekielnie wysokie szpilki, które dodawały kilka centymetrów i tak długim nogom. Jej blond włosy były niedbale zebrane w kok. Usta miała pokryte ciemnoczerwoną szminką. Utkwiła wzrok w jednym punkcie i zupełnie nie wiedziała, że on od kilkunastu minut nie spuszczał jej z oczu. Kiedy podchodził do miejsca, w którym siedziała tuż przed nim wyrósł facet, który dziś zdecydowanie za dużo wypił i usiadła na krześle naprzeciwko niej. On jednak nie zrezygnował i zajął miejsce tuż obok niej. Pijany facet nie zauważył, że dziewczyna nie jest zadowolona z jego obecności i od razu zaproponował jej drinka.
-  Może dotrzymam ci towarzystwa przy kolejnej szklance?
-  Nie to nie jest dobry pomysł.
-  Daj spokój to tylko kolejna whisky.
- Mówisz „kolejna whisky”, a tak naprawdę chcesz, żebyśmy poszli do ciebie, być może zostali tam na dłużej. A potem wysłuchiwalibyśmy twoich współlokatorów, którzy opowiadaliby o twoich byłych. A co byłoby za rok?
- Za rok – powiedział on lekko uderzając ją w ramię- on chciałby się z tobą ożenić, bo myślałby, że ty tego pragniesz. Myślałby też że chcesz stworzyć z nim rodzinę, więc przedstawiłby cię swoim rodzicom, a ty cały czas bałabyś się, że im się nie spodobasz.
- Bo nikt do tej pory się nie podobał. – powiedziała odwracając się w jego stronę i patrząc w jego oczy. Świat zatrzymał się dla nich na chwilę i pewnie ta chwila trwałaby wiecznie, gdyby nie pijany facet, który właśnie wstał od baru i omal nie przewrócił krzesła.
- Proponowałem tylko whisky.
- Jesteś tego pewien? – spytał on.
- Idźcie do diabła. – odwrócił się i wyszedł z zatłoczonego lokalu. Oboje wybuchnęli śmiechem.
- Karolina – powiedziała podając mu rękę.
- Dawid. Bardzo mi miło.
- Dzięki, to było… skuteczne.
- Polecam się na przyszłość. To co, może jeszcze jedna whisky?
Głośno się roześmiała, a wtedy ktoś zapowiedział występ Carli.
- Przepraszam, obowiązki wzywają.
Oddała swoją torebkę barmanowi i spokojnym krokiem podeszła do pianina stojącego w rogu sali. Wszyscy nagle umilkli, tak jakby czekali tylko na jej występ. Po chwili spod jej palców zaczęły wypływać dźwięki pianina. Wtulone w siebie pary zaczęły zapełniać parkiet. Kiedy wydobył się z niej ciepły głos, każdy przeniósł się do zupełnie innego wymiaru. Czarowała głosem. Była to smutna ballada o miłości. Dawid słyszał cierpienie i ból w każdym słowie. Gdy skończyła, otrzymała od całej sali gromkie brawa. Ukłoniła się i spokojnym krokiem wróciła na swoje miejsce przy barze.
- Zamówiłem dla ciebie whisky.
- Zawsze piję tylko jedną, przed występem. – uśmiechnęła się i wzięła do ręki szklankę wody, którą podał jej barman.
- W takim razie zapamiętam.
Zabrała torebkę z baru i już miała ruszać do wyjścia, kiedy cała zawartość kopertówki znalazła się na podłodze. Oboje szybko schylili się, by wszystko pozbierać. Karolina wstała pierwsza i niecierpliwie spojrzała na zegarek, wiedziała, że jest spóźniona.   Przeprosiła Dawida i chciała wyjść, wtedy on chwycił ją za rękę.
- Poczekaj, może spotkamy się jeszcze?
- Nie umawiam się na randki.
- Zawsze jesteś taka stanowcza?
- A ty zawsze jesteś taki uparty?
- Tylko wtedy, kiedy na czymś mi zależy.
- Dobra, gram w tej knajpie w każdą środę i sobotę. Mógłbyś mnie już puścić? Spieszę się.
- Będę. – powiedział całując jej dłoń.
Odprowadził ją wzrokiem do wyjścia, usiadł przy barze i zamówił kolejną whisky.. Nie zastanawiał się nad tym, że sportowiec nie powinien tyle pić. Wiedział, że musi jeszcze spotkać się z Karoliną.   
___________________________

Kolejny wybryk mojej wyobraźni, może lepszy od poprzedniego, a może całkiem do dupy.