piątek, 29 sierpnia 2014

Zwolnijmy krok, wiesz już nie boli...

Wieczorem stawił się pod jej drzwiami, długo wahał się, zanim nacisnął dzwonek. Po chwili zza drzwi wyłoniła się para dziarskich oczu. Buzia Oli rozpromieniła się na jego widok.
- Jest Karolina?
- Uczy się.
- A mogę wejść? - spytał stojąc przy nadal lekko uchylonych drzwiach. Dziewczynka szybko otworzyła je szeroko i weszła w głąb mieszkania.
- Karolina!!! - krzyknęła głośno.
Jej opiekunka wybiegła szybko ze swojej sypialni zaalarmowana wrzaskiem.
- Jezus, Maria, co się stało?
- Gościa masz. - odparła obojętnie i poszła do swojego pokoju.
- Czego chcesz? - zwróciła się do siatkarza.
- Przepraszam. - powiedział wręczając jej bukiet tulipanów. - Naprawdę nie miałem tego na myśli. Zawsze palnę coś bez zastanowienia.
-Wejdź, nie stójmy w przedpokoju. Białe tulipany to zdecydowanie lepszy wybór. - odparła wstawiając kwiaty do wazonu. - Moje ulubione.
- Zapamiętam. Nadal jesteś na mnie zła?
- Dawid!!! - krzyknął Antek wybiegając z pokoju i rzucając się na szyją gościa.
- Cześć mały!
- Dzisiaj pójdziemy na lody, tak?
- Dziś jest za zimno, ale za parę dni pójdziemy na pewno.
- Antoś, daj nam porozmawiać, dobrze? Weź ciastka i idź do Oli na bajkę. - powiedziała kładąc dłoń na ramieniu i wyprowadzając go z kuchni.
- A będziecie się całować?
- Antek, co ci przyszło do głowy?
- No co, wszyscy dorośli się całują.
Zamknęła drzwi za chłopcem i wróciła do kuchni, gdzie z rozbawioną miną czekał na nią gość.
- Przepraszam, ale nie mam dla ciebie zbyt wiele czasu
- Jesteś aż tak zła na mnie?
- Dziś sobota, mam występ w knajpie.
- Odwiozę cię.
- Mam własny samochód.
- Ale przed występem pijesz szklankę na chwilę.- zamilkła na chwilę. Jak zwykle miał rację.
- W takim razie słucham.
- Chciałbym cię przeprosić, głupio wyszło.
- Rzeczywiście, głupio.
- Naprawdę nie miałem na myśli tego, że jesteś łatwa. To jakoś samo wyszło. Naprawdę nie chcę, żeby między nami były nieczyste sytuacje.
Popatrzyła przenikliwie w jego oczy. Wiedziała, że nie kłamał i nie miał złych intencji.
- Ciekawe, co by było, gdybyś trafił na kobietę, która nie potraktowałaby tego jako głupi żart. Muszę wybrać sukienkę, zrobisz kolację dzieciakom?
 Kamień spadł mu z serca. Z każdym kolejnym spotkaniem odkrywał, jak bardzo Karolina jest niesamowita. Zrobił tosty dzieciom i doradził jej czerwoną sukienkę, która wyglądała idealnie i działała na każdego faceta. Kiedy byli w knajpie patrzył podejrzliwie na wszystkich mężczyzn wpatrujących się w Karolinę.
- Nie patrz tak na nich, to ty wybrałeś tę nieprzyzwoitą sukienkę.- powiedziała dopijając whisky i kierując się w stronę pianina. Po skończonym występie wsiedli do jego samochodu i powoli odjechali sprzed kawiarni.
- Opowiesz mi coś o sobie? - zapytał niepewnie.
- A co chcesz wiedzieć?
- Wszystko. Co robisz poza śpiewaniem, skąd jesteś, czy masz psa, kota, jakieś rodzeństwo?
- Dobra, po kolei. Poza śpiewaniem studiuję.
- Co studiujesz?
- Finanse na politechnice.
- To musi być nudne.
- Wcale nie. Zawsze interesowałam się liczbami.
- Liczbami. Fajnie. - powiedział ledwo powstrzymując śmiech.
- Nie śmiej się ze mnie. Liczyłam wszystko, lalki, kropki na kołdrze, krawaty taty, buty mamy, wszystko.
- Dobra, kolejne pytanie.
- No, to wracając do tematu, jestem z Krakowa, tam rodzice prowadzą ekskluzywny hotel, wiesz zbiegowisko snobów, nudy. musiałam się stamtąd wymknąć i wylądowałam w Rzeszowie. No, kota poznałeś, a rodzeństwa nie mam.
- Czyli rozpieszczona jedynaczka. - zaśmiał się.
- Już nie mam. Moja siostra zginęła w wypadku kilka miesięcy temu. Wracała z mężem z Krakowa. To jej dzieci. Zostały zupełnie same, musiałam się nimi zająć.
- Przepraszam, nie miałem pojęcia.- powiedział parkując samochód pod kamienicą i chwytając ją za rękę.
- Nie przepraszaj. - zamilkli na chwilę. - Byliśmy wtedy u rodziców. Ja miałam wakacje, ona i Robert urlop. Musieli wracać wcześniej. Razem postanowiliśmy, że dzieciaki zostaną dłużej i przyjadą do Rzeszowa ze mną. - jej dłonie zaczęły drżeć, a z oczu popłynęły łzy.
- Karolina, nie musisz mi tego mówić, jeśli nie chcesz. - odparł mocniej ściskając jej dłoń.
- Jakiś tir przewrócił się na ich auto przy zjeździe z autostrady. Kaśka zginęła na miejscu, a Robert... Czuwałam przy jego łóżko przez dwa dni, potem patrzyłam, jak go reanimują. Stałam tam i tylko patrzyłam. Rozumiesz? Byłam tam i nic nie mogłam zrobić.
- Nie płacz, to nie twoja wina.
- Ale ja chciałam mu pomóc. Bezczynnie stałam i obserwowałam jak  mąż mojej siostry i najlepszy kumpel umiera. Tyle razy mnie krył po imprezach, załatwiał fajki, był jak starszy brat.
Dawid widząc, w jakim jest stanie wysiadł z auta i przeszedł na jej stronę. Otworzył drzwi pasażera i uklęknął przed nią.
- Karolina, spójrz na mnie. - jej dwoje zielonych oczu powędrowały w stronę jego twarzy. - wiesz, że nic nie mogłaś zrobić. Opiekujesz się ich dziećmi i to jest wspaniałe. Podziwiam cię za to, że potrafiłaś z tego podnieść. Jesteś niesamowita, silna. Niewiele osób zgodziłoby się na taki układ. Opieka nad dwójką dzieci to nie lada wyczyn. - otulił jej twarz dłonią. Kiedy wysiadła z auta objęła szyję Dawida. Piekielnie wysokie szpilki pozwalały jej oprzeć głowę jego na ramieniu.
- Jesteś pierwszą osobą, której o tym opowiedziałam. Dzięki, że jesteś. Zupełnie różnisz się od innych.
- To komplement?
- Zdecydowanie tak. - powiedziała ciągnąc go za rękę. - Chodźmy na górę, teraz ty opowiesz mi coś o sobie.
Kiedy weszli do mieszkania Antoś wybiegł im na powitanie. Zatrzymał się na chwilę widząc czerwone oczy Karoliny.
- Dlaczego płakałaś? - spytał poważnie.
Uklęknęła przed chłopcem ściskając jego ramiona.
- Nie płakałam, mam alergię na perfumy Dawida. Musimy kupić mu nowe. - uśmiechnęła się i puściła oko do gościa. - A dlaczego ty nie jesteś jeszcze w łóżku? Zmykaj.
Chłopiec poczłapał do swojego pokoju, a ona i Dawid weszli do kuchni.
- No, to teraz ty powiedz czym się zajmujesz.
- Jestem siatkarzem.
- Naprawdę? Tak zawodowo?
- Tak, gram w Resovii.
- Mój Boże, pewnie wszyscy cię tu znają, a ja znów spalam się ze wstydu, bo o siatkówce nie wiem zupełnie nic.
- Daj spokój, to że mieszkasz w najbardziej siatkarskim mieście w Polsce nie znaczy, że masz znać wszystkich siatkarzy.
- Też wychodzę z tego założenia i nie znam żadnego.
Śmiech obojga przerwał sygnał nadchodzącego smsa. Dawid odczytał go szybko i popatrzył na Karolinę.
- Muszę już iść.
- Kobieta? - zapytała.
Mimo, że zrobiła to zupełnie obojętnie usłyszał zawód w jej głosie.
- Nie, lokator. Nie wziął ze sobą kluczy.
- Idź, przecież nie będę płakać. Tylko nie hałasuj zbytnio w przedpokoju. Dzieciaki śpią. - wstała od stołu i pierwsza znalazła się przy drzwiach wejściowych. Przyglądała się, jak zakłada kurtkę i uśmiechnęła się, gdy nie mógł sobie poradzić sobie z zamkiem.
- Dobrej nocy. - powiedziała, kiedy stał gotowy do wyjścia. Podszedł do niej i jak przy jego pierwszej wizycie, objął ją w talii, przyciągnął do siebie i wpił się w jej usta. Nie protestowała, odwzajemniła jego długi i czuły pocałunek.
- Czemu miało to służyć? - zapytała, gdy oderwał od niej swoje wargi.
- No co, przecież wszyscy dorośli się całują. - powiedział jeszcze raz zachłannie smakując jej ust.
__________________________________
to wszystko jest coraz bardziej gówniane. Spaliłam wszystko.
dobra, jak już to skończę, doprowadzę do epilogu zapraszam tu
samotni-w-milosci.blogspot.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz