Wieczorem stawił się pod jej drzwiami, długo wahał się, zanim nacisnął dzwonek. Po chwili zza drzwi wyłoniła się para dziarskich oczu. Buzia Oli rozpromieniła się na jego widok.
- Jest Karolina?
- Uczy się.
- A mogę wejść? - spytał stojąc przy nadal lekko uchylonych drzwiach. Dziewczynka szybko otworzyła je szeroko i weszła w głąb mieszkania.
- Karolina!!! - krzyknęła głośno.
Jej opiekunka wybiegła szybko ze swojej sypialni zaalarmowana wrzaskiem.
- Jezus, Maria, co się stało?
- Gościa masz. - odparła obojętnie i poszła do swojego pokoju.
- Czego chcesz? - zwróciła się do siatkarza.
- Przepraszam. - powiedział wręczając jej bukiet tulipanów. - Naprawdę nie miałem tego na myśli. Zawsze palnę coś bez zastanowienia.
-Wejdź, nie stójmy w przedpokoju. Białe tulipany to zdecydowanie lepszy wybór. - odparła wstawiając kwiaty do wazonu. - Moje ulubione.
- Zapamiętam. Nadal jesteś na mnie zła?
- Dawid!!! - krzyknął Antek wybiegając z pokoju i rzucając się na szyją gościa.
- Cześć mały!
- Dzisiaj pójdziemy na lody, tak?
- Dziś jest za zimno, ale za parę dni pójdziemy na pewno.
- Antoś, daj nam porozmawiać, dobrze? Weź ciastka i idź do Oli na bajkę. - powiedziała kładąc dłoń na ramieniu i wyprowadzając go z kuchni.
- A będziecie się całować?
- Antek, co ci przyszło do głowy?
- No co, wszyscy dorośli się całują.
Zamknęła drzwi za chłopcem i wróciła do kuchni, gdzie z rozbawioną miną czekał na nią gość.
- Przepraszam, ale nie mam dla ciebie zbyt wiele czasu
- Jesteś aż tak zła na mnie?
- Dziś sobota, mam występ w knajpie.
- Odwiozę cię.
- Mam własny samochód.
- Ale przed występem pijesz szklankę na chwilę.- zamilkła na chwilę. Jak zwykle miał rację.
- W takim razie słucham.
- Chciałbym cię przeprosić, głupio wyszło.
- Rzeczywiście, głupio.
- Naprawdę nie miałem na myśli tego, że jesteś łatwa. To jakoś samo wyszło. Naprawdę nie chcę, żeby między nami były nieczyste sytuacje.
Popatrzyła przenikliwie w jego oczy. Wiedziała, że nie kłamał i nie miał złych intencji.
- Ciekawe, co by było, gdybyś trafił na kobietę, która nie potraktowałaby tego jako głupi żart. Muszę wybrać sukienkę, zrobisz kolację dzieciakom?
Kamień spadł mu z serca. Z każdym kolejnym spotkaniem odkrywał, jak bardzo Karolina jest niesamowita. Zrobił tosty dzieciom i doradził jej czerwoną sukienkę, która wyglądała idealnie i działała na każdego faceta. Kiedy byli w knajpie patrzył podejrzliwie na wszystkich mężczyzn wpatrujących się w Karolinę.
- Nie patrz tak na nich, to ty wybrałeś tę nieprzyzwoitą sukienkę.- powiedziała dopijając whisky i kierując się w stronę pianina. Po skończonym występie wsiedli do jego samochodu i powoli odjechali sprzed kawiarni.
- Opowiesz mi coś o sobie? - zapytał niepewnie.
- A co chcesz wiedzieć?
- Wszystko. Co robisz poza śpiewaniem, skąd jesteś, czy masz psa, kota, jakieś rodzeństwo?
- Dobra, po kolei. Poza śpiewaniem studiuję.
- Co studiujesz?
- Finanse na politechnice.
- To musi być nudne.
- Wcale nie. Zawsze interesowałam się liczbami.
- Liczbami. Fajnie. - powiedział ledwo powstrzymując śmiech.
- Nie śmiej się ze mnie. Liczyłam wszystko, lalki, kropki na kołdrze, krawaty taty, buty mamy, wszystko.
- Dobra, kolejne pytanie.
- No, to wracając do tematu, jestem z Krakowa, tam rodzice prowadzą ekskluzywny hotel, wiesz zbiegowisko snobów, nudy. musiałam się stamtąd wymknąć i wylądowałam w Rzeszowie. No, kota poznałeś, a rodzeństwa nie mam.
- Czyli rozpieszczona jedynaczka. - zaśmiał się.
- Już nie mam. Moja siostra zginęła w wypadku kilka miesięcy temu. Wracała z mężem z Krakowa. To jej dzieci. Zostały zupełnie same, musiałam się nimi zająć.
- Przepraszam, nie miałem pojęcia.- powiedział parkując samochód pod kamienicą i chwytając ją za rękę.
- Nie przepraszaj. - zamilkli na chwilę. - Byliśmy wtedy u rodziców. Ja miałam wakacje, ona i Robert urlop. Musieli wracać wcześniej. Razem postanowiliśmy, że dzieciaki zostaną dłużej i przyjadą do Rzeszowa ze mną. - jej dłonie zaczęły drżeć, a z oczu popłynęły łzy.
- Karolina, nie musisz mi tego mówić, jeśli nie chcesz. - odparł mocniej ściskając jej dłoń.
- Jakiś tir przewrócił się na ich auto przy zjeździe z autostrady. Kaśka zginęła na miejscu, a Robert... Czuwałam przy jego łóżko przez dwa dni, potem patrzyłam, jak go reanimują. Stałam tam i tylko patrzyłam. Rozumiesz? Byłam tam i nic nie mogłam zrobić.
- Nie płacz, to nie twoja wina.
- Ale ja chciałam mu pomóc. Bezczynnie stałam i obserwowałam jak mąż mojej siostry i najlepszy kumpel umiera. Tyle razy mnie krył po imprezach, załatwiał fajki, był jak starszy brat.
Dawid widząc, w jakim jest stanie wysiadł z auta i przeszedł na jej stronę. Otworzył drzwi pasażera i uklęknął przed nią.
- Karolina, spójrz na mnie. - jej dwoje zielonych oczu powędrowały w stronę jego twarzy. - wiesz, że nic nie mogłaś zrobić. Opiekujesz się ich dziećmi i to jest wspaniałe. Podziwiam cię za to, że potrafiłaś z tego podnieść. Jesteś niesamowita, silna. Niewiele osób zgodziłoby się na taki układ. Opieka nad dwójką dzieci to nie lada wyczyn. - otulił jej twarz dłonią. Kiedy wysiadła z auta objęła szyję Dawida. Piekielnie wysokie szpilki pozwalały jej oprzeć głowę jego na ramieniu.
- Jesteś pierwszą osobą, której o tym opowiedziałam. Dzięki, że jesteś. Zupełnie różnisz się od innych.
- To komplement?
- Zdecydowanie tak. - powiedziała ciągnąc go za rękę. - Chodźmy na górę, teraz ty opowiesz mi coś o sobie.
Kiedy weszli do mieszkania Antoś wybiegł im na powitanie. Zatrzymał się na chwilę widząc czerwone oczy Karoliny.
- Dlaczego płakałaś? - spytał poważnie.
Uklęknęła przed chłopcem ściskając jego ramiona.
- Nie płakałam, mam alergię na perfumy Dawida. Musimy kupić mu nowe. - uśmiechnęła się i puściła oko do gościa. - A dlaczego ty nie jesteś jeszcze w łóżku? Zmykaj.
Chłopiec poczłapał do swojego pokoju, a ona i Dawid weszli do kuchni.
- No, to teraz ty powiedz czym się zajmujesz.
- Jestem siatkarzem.
- Naprawdę? Tak zawodowo?
- Tak, gram w Resovii.
- Mój Boże, pewnie wszyscy cię tu znają, a ja znów spalam się ze wstydu, bo o siatkówce nie wiem zupełnie nic.
- Daj spokój, to że mieszkasz w najbardziej siatkarskim mieście w Polsce nie znaczy, że masz znać wszystkich siatkarzy.
- Też wychodzę z tego założenia i nie znam żadnego.
Śmiech obojga przerwał sygnał nadchodzącego smsa. Dawid odczytał go szybko i popatrzył na Karolinę.
- Muszę już iść.
- Kobieta? - zapytała.
Mimo, że zrobiła to zupełnie obojętnie usłyszał zawód w jej głosie.
- Nie, lokator. Nie wziął ze sobą kluczy.
- Idź, przecież nie będę płakać. Tylko nie hałasuj zbytnio w przedpokoju. Dzieciaki śpią. - wstała od stołu i pierwsza znalazła się przy drzwiach wejściowych. Przyglądała się, jak zakłada kurtkę i uśmiechnęła się, gdy nie mógł sobie poradzić sobie z zamkiem.
- Dobrej nocy. - powiedziała, kiedy stał gotowy do wyjścia. Podszedł do niej i jak przy jego pierwszej wizycie, objął ją w talii, przyciągnął do siebie i wpił się w jej usta. Nie protestowała, odwzajemniła jego długi i czuły pocałunek.
- Czemu miało to służyć? - zapytała, gdy oderwał od niej swoje wargi.
- No co, przecież wszyscy dorośli się całują. - powiedział jeszcze raz zachłannie smakując jej ust.
__________________________________
to wszystko jest coraz bardziej gówniane. Spaliłam wszystko.
dobra, jak już to skończę, doprowadzę do epilogu zapraszam tu
samotni-w-milosci.blogspot.com