piątek, 27 czerwca 2014

W oczy mi patrz zamiast w księżyc...

Prolog

Siedziała samotnie przy barze spokojnie sącząc whisky. Miała na sobie krótką czarną sukienkę i piekielnie wysokie szpilki, które dodawały kilka centymetrów i tak długim nogom. Jej blond włosy były niedbale zebrane w kok. Usta miała pokryte ciemnoczerwoną szminką. Utkwiła wzrok w jednym punkcie i zupełnie nie wiedziała, że on od kilkunastu minut nie spuszczał jej z oczu. Kiedy podchodził do miejsca, w którym siedziała tuż przed nim wyrósł facet, który dziś zdecydowanie za dużo wypił i usiadła na krześle naprzeciwko niej. On jednak nie zrezygnował i zajął miejsce tuż obok niej. Pijany facet nie zauważył, że dziewczyna nie jest zadowolona z jego obecności i od razu zaproponował jej drinka.
-  Może dotrzymam ci towarzystwa przy kolejnej szklance?
-  Nie to nie jest dobry pomysł.
-  Daj spokój to tylko kolejna whisky.
- Mówisz „kolejna whisky”, a tak naprawdę chcesz, żebyśmy poszli do ciebie, być może zostali tam na dłużej. A potem wysłuchiwalibyśmy twoich współlokatorów, którzy opowiadaliby o twoich byłych. A co byłoby za rok?
- Za rok – powiedział on lekko uderzając ją w ramię- on chciałby się z tobą ożenić, bo myślałby, że ty tego pragniesz. Myślałby też że chcesz stworzyć z nim rodzinę, więc przedstawiłby cię swoim rodzicom, a ty cały czas bałabyś się, że im się nie spodobasz.
- Bo nikt do tej pory się nie podobał. – powiedziała odwracając się w jego stronę i patrząc w jego oczy. Świat zatrzymał się dla nich na chwilę i pewnie ta chwila trwałaby wiecznie, gdyby nie pijany facet, który właśnie wstał od baru i omal nie przewrócił krzesła.
- Proponowałem tylko whisky.
- Jesteś tego pewien? – spytał on.
- Idźcie do diabła. – odwrócił się i wyszedł z zatłoczonego lokalu. Oboje wybuchnęli śmiechem.
- Karolina – powiedziała podając mu rękę.
- Dawid. Bardzo mi miło.
- Dzięki, to było… skuteczne.
- Polecam się na przyszłość. To co, może jeszcze jedna whisky?
Głośno się roześmiała, a wtedy ktoś zapowiedział występ Carli.
- Przepraszam, obowiązki wzywają.
Oddała swoją torebkę barmanowi i spokojnym krokiem podeszła do pianina stojącego w rogu sali. Wszyscy nagle umilkli, tak jakby czekali tylko na jej występ. Po chwili spod jej palców zaczęły wypływać dźwięki pianina. Wtulone w siebie pary zaczęły zapełniać parkiet. Kiedy wydobył się z niej ciepły głos, każdy przeniósł się do zupełnie innego wymiaru. Czarowała głosem. Była to smutna ballada o miłości. Dawid słyszał cierpienie i ból w każdym słowie. Gdy skończyła, otrzymała od całej sali gromkie brawa. Ukłoniła się i spokojnym krokiem wróciła na swoje miejsce przy barze.
- Zamówiłem dla ciebie whisky.
- Zawsze piję tylko jedną, przed występem. – uśmiechnęła się i wzięła do ręki szklankę wody, którą podał jej barman.
- W takim razie zapamiętam.
Zabrała torebkę z baru i już miała ruszać do wyjścia, kiedy cała zawartość kopertówki znalazła się na podłodze. Oboje szybko schylili się, by wszystko pozbierać. Karolina wstała pierwsza i niecierpliwie spojrzała na zegarek, wiedziała, że jest spóźniona.   Przeprosiła Dawida i chciała wyjść, wtedy on chwycił ją za rękę.
- Poczekaj, może spotkamy się jeszcze?
- Nie umawiam się na randki.
- Zawsze jesteś taka stanowcza?
- A ty zawsze jesteś taki uparty?
- Tylko wtedy, kiedy na czymś mi zależy.
- Dobra, gram w tej knajpie w każdą środę i sobotę. Mógłbyś mnie już puścić? Spieszę się.
- Będę. – powiedział całując jej dłoń.
Odprowadził ją wzrokiem do wyjścia, usiadł przy barze i zamówił kolejną whisky.. Nie zastanawiał się nad tym, że sportowiec nie powinien tyle pić. Wiedział, że musi jeszcze spotkać się z Karoliną.   
___________________________

Kolejny wybryk mojej wyobraźni, może lepszy od poprzedniego, a może całkiem do dupy.